Tryumfalne przyjęcie św. Franciszka.
Skan zawiera grafikę.
Lubo Franciszek od wielu, a nawet od rodzonego brata początkowo szyderstwami i zniewagami był obsypywany, to przecież nie tracił odwagi ani ducha w życiu pokutniczem i najuboższem: nie miał względu, ani bojaźni fałszywej — jak będę służyć Bogu, co powiedzą ludzie źli i przewrotni? Widząc cnotę stałą, umilkli, a uczciwi cześć i uwielbienie Franciszkowi składali. Gdy zbliżył się do jakiego miasta, uderzano w dzwony; lud z duchowieństwem wychodził na jego spotkanie. Ubodzy i bogaci, mężczyźni i niewiasty, dzieci i starcy witali go, niosąc w ręku zielone gałązki i śpiewając hymny pobożne. Niektórzy rzucali się na ziemię i całowali ślady stóp jego. Przyprowadzano do niego dzieci, aby je błogosławił. Z czego Franciszek nie chełpił się. »Całą cześć, jaką odbieram, odnoszę do Boga, nic sobie z tego nie przypisuję — jako figura z kamienia — gdy przed nią uklękają. Przezemnie niech rośnie chwała Boga mojego«, mówił Franciszek św. Wszelkie pochwały przyjmuj obojętnie, ofiaruj je Bogu.