Strona:Święty Franciszek Seraficki w pieśni.djvu/179

Ta strona została przepisana.

Na to zwierz kornie pochylił głowę,
I jakby głosem żalu i trwogi,
Skomląc, Świętemu przypełz do nogi,
A pogłaskany dłonią łaskawą,
Sam na niej złożył nogę swą prawą.
Ptacz i śmiech razem powstał śród ludu:
Śmieszny ich widok wzrusza moc cudu.
Aż wszyscy razem, jak zwierz przed chwilą,
U stóp Świętego kolana chylą;
Głośne wyznania, śluby, ofiary,
Świadczą żarliwość skruchy i wiary.
Aż głos ich wszystkich, w chór jeden zlany,
Wzniósł hymn dziękczynny Panu nad Pany.

I od tej chwili ludzie i zwierzę
Chowali wiernie wspólne przymierze,
Wilk, gość codzienny każdej gospody,
W polu i w domu sam strzegł ich trzody.
I ku zabawie dziatwy wioskowej,
Służyt ochoczo jak pies domowy.

Toć gdy żyć przestał po latach kilku,
Ludzie płakali po bracie wilku.
Bo przezeń każdy, sam w głębi siebie,
Czuł moc i miłość Ojca na Niebie,
I czcił w nim pamięć Świętego, który
Wiarą pokonał prawa natury,
I stanął, w obec świata i wieku,
Cudem potęgi — ducha w człowieku.