Bratu Leonowi po śmierci Świętego
Zbytnie było smutno żyć bez Ojca swego.
Cóż więc biedak robi? modły swe podwaja,
Że go Bóg wysłucha, w tem się uspokaja —
I da mu zobaczyć Ojczulka drogiego,
Który go tak kochał za życia swojego.
A zatem post zwiększa, umartwień dodaje.
I temu ćwiczeniu wiernym pozostaje.
Wreszcie Bóg wysłuchał prośby sługi swego,
Bo mu dał zobaczyć Franciszka świętego.
Właśnie gdy się modlił i błaganie wznosił,
Święty mu się Ojciec z skrzydłami objawił,
U nóg zaś i rąk swych — znak jakiegoś godła,
Miał złote paznokcie, niby szpony orła.
Takiem zjawiskiem Leon zaciekawiony,
Pyta się Franciszka wielce zdumiony:
„Ojcze mój łaskawy! cóż ma za znaczenie
„Ta dziwna Twa postać, to moje widzenie?“
Na to święty Ojciec z wielką łagodnością,
Dał odpowiedź, tchnącą niebiańską słodkością:
„Skrzydła nie bez celu mam, Synu kochany,
„Bo gdy z Braci moich który jest stroskany,
„Lecę mu na pomoc w każdej przykrej doli,
„Ocieram łzy jego, leczę co go boli.