Św. Franciszek odbiera Rany Chrystusowe.
Ujrzał Serafina o sześciu skrzydłach świetnych i palących się.
Skan zawiera grafikę.
Pomiędzy Tybrem i Arno, na skale przyjął ostatnią pieczęć od Chrystusa, którą na członkach nosił przez dwa lata. (Dante. Raj. XI.)
»Moje drogie dzieci, post przed świętym Michałem zbliża się, zdaje mi się, rzekł Franciszek. że Bóg nas wzywa, abyśmy przepędzili go na górze Alwernii, przez pokutę poświęcili ją Zbawicielowi, Jego Najśw. Matce i Aniołom«. I natychmiast udał się na górę Alwernii, tu uklęknąwszy, modlił się i był od dyabłów najpierw kuszony, następnie obity. Było to w sierpniu 1224. Franciszek, mając lat 42, wieczorem Wniebowzięcia schronił się do najdzikszej groty i rozpoczął post do św. Michała. Wśród postu miał Franciszek liczne widzenia Jezusa Chrystusa. Raz, 14 września, o cudzie, góra była zalana niebiańskiem światłem, Franciszek klęczał, według swego zwyczaju. Jasny promień światła, padający z nieba, oświecał jego czoło, oczy utkwione były w niewidzialny przedmiot, który go pociągał i zdawał się zajmować całkowicie jego duszę. W tem ujrzał z wysokości niebios schodzącego Serafina z sześcioma ognistemi skrzydłami olśniewającej jasności. Anioł bystrym lotem zbliżył się do niego i pozostał w powietrzu, a wtedy w jego skrzydłach przedstawił się obraz Jezusa ukrzyżowanego. Na ten widok duszę Franciszka ogarnęło niewypowiedziane zdumienie. Jego ręce i nogi zostały przebite gwoździami. Rana boku szeroko otwarta. Od tej chwili miał wyciśnięte rany Chrystusowe na swojem ciele.