Wszystko, co innym być pięknem i miłem się zdaje,
Mnie to obrzydzeniem i błotem się staje.
Rozkosze z bogactwami uważam za zgubę,
Ubóstwo z cierpieniami za najwyższę chlubę.
Odkąd drzewo miłości[1] w mym sercu utkwiło,
I owocem miłości duszę nakarmiło,
Odtąd zaraz w mej duszy zaszła ta przemiana,
Żem wyrzucił precz wolę i wpływy szatana
Dla nabycia Miłości zrzekłem się wszystkiego.
Siebie, bogactwa świata i rozkoszy jego,
Ggyby wszystko to mojem było co stworzone,
Oddałbym je za miłość, nawet i koronę,
Lecz niestety, Miłość! czyś mię oszukała?
Ja dla Ciebie dał wszystko, a Tyś mię związała
I prowadzisz mnie, odtąd nie wiem w jakie strony,
Miłość! Ja dla świata przez Ciebie stracony.
Ja sam w sobie dla Ciebie jestem bez wartości.
Za głupiego uważany, dla Ciebie Miłości!
Z drogi tej mnie sprowadzić chciało ludzi wiele,
Rodzice, krewni, bracia, moi przyjaciele,
Lecz kto raz się już oddał Bogu na usługi.
Ten się znowu dać nie może światu po raz drugi.
Jak niewolnik od pana zwolnić się nie może,
Tak ja, o Miłości! od Ciebie mój Boże!
Łatwiej skale się skruszyć, spulchnieć do miękkości,
Niż mnie z objęć się wyrwać ognistej miłości,
Dusza moja z miłością tak się zespoliła.
Że jej zerwać nie może żadna stworzeń siła.
Ani ogień z żelazem zerwać jej nie zdoła.
Co miłością objęte, złączone do koła;
- ↑ Krzyż.