Strona:Święty Franciszek Seraficki w pieśni.djvu/33

Ta strona została przepisana.

Wielki Boże, chciałbym Cię kochać! O Boże miłości, Oddałem Ci moje serce i moje ciało! Gdybym mógł wynaleść sposób uczynienia czegoś więcej, uczyniłbym to chętnie i pragnę tego gorąco“.
Wskutek tego seraficznego zapału życie jego było już jakby wstępem do tego życia w niebie, gdzie jedynem wszystkich zajęciem jest miłość. „Ciągle wznosił się do Boga jak ofiara przyjemnego zapachu. Wyniszczał swe ciało ostrą pokutą, a duszę gorącą żądzą Boga“. Miłość Boga przepełniała jego serce i ztąd to pochodzi tyle jego czynów bohaterskich, tyle słów wzniosłych, które zdobią każdą stronę tego żywota. Dziwiono się mu pewnego razu, że w tak nędznym habicie mógł przenieść ostrą zimę. „Ach, zawołał, gdybyśmy czuli wewnątrz siebie ogień Boskiej miłości, nie trudno byłoby nam znosić wewnętrzne zimno“. W jednem swojem zachwyceniu słyszał Pana mówiącego doń: „Franciszku, twoja miłość dochodzi do zbytku, do szaleństwa! Oczekujesz odemnie rzeczy niemożebnych, i nigdy jeszcze nikt nie prosił mnie o takie jak ty łaski!O Panie, moja słodka miłości, odrzekł Franciszek, czyż będziesz mi wymawiał ten zbytek, Ty, który z miłości dla nas uniżyłeś się, przyjąłeś ciało podobne do naszego i ukochałeś nas aż do szaleństwa krzyża?“
Szukał i chodził bezustannie za swoim Ukochanym, od którego zresztą był oddzielony tylko przez powłokę swego ciała, i sam przyznawał się przed swymi towarzyszami, że znajdował Go wszędzie. Zwracając sie do początku wszystkich rzeczy i uważając wszystkie stworzenia, nawet te, które nie są udarowane rozumem, jako te, które wyszły z łona ojcowskiego Boga, nazywał je z niewymowną tkliwością „braćmi i siostrami“. Bezbożni, nigdzie nie widzą Boga, Franciszek widział Go wszędzie. Cała natura była dla niego jakby przezroczystą zasłoną, za którą Bóg był ukryty, jakby dźwięcznym instrumentem muzycznym, którego wszystkie dzwięki wielbiły do-