wołał jeszcze głośniej: płaczmy, płaczmy. A echo odpowiadało, płaczmy, płaczmy“.[1]
Pewien rycerz, usłyszawszy pewnego dnia te jęki, zbliżył się do Świętego i rzekł: „Dlaczego tak płaczesz, co mógłbym uczynić, aby cię pocieszyć?“. „Miłość moja przybita do krzyża, odpowiedział Franciszek, łkając. I jeżeli chcesz mnie pocieszyć, płaczmy razem nad Jej bolesną męką“.
Innym znowu razem, gdy wśród niewypowiedzianych cierpień dwóch ostatnich lat życia, Bracia prosili go, aby im wskazał książkę, czytanie, której mogłoby, złagodzić jego cierpienia, odpowiedział im: „Moi Bracia, nie ma książki, któraby mnie mogła bardziej pocieszyć, jak męka Jezusa Chrystusa; to jest przedmiot ciągłych moich rozmyślań, i gdybym nawet żył do skończenia wieków, nie potrzebowałbym innej“. „Nie daj Boże, zawołał jeszcze, abym się chlubić miał, jedno w krzyżu Pana naszego Jezusa Chrystusa“. Ten głos świętego Pawła apostoła powracał często na jego usta; dla tej przyczyny Bracia Mniejsi obrali go na dewizę swego herbu.
Nasz Święty nie oddzielał nigdy miłości Jezusa ukrzyżowanego od miłości Jezusa w Hostyi, ciągle żywego w Przenajświętszym Sakramencie Ołtarza. Słuchał Mszy św. codziennie i często komunikował; upominał wszystkich swoich duchownych synów, aby go naśladowali w tym względzie. Jak przyjemnie było widzieć Go zbliżającego się do Świętego Stołu, z oczami spuszczonemi, rękami złożonemi i boso dla czci względem tak wielkiej tajemnicy. Był to dla obecnych wzruszający widok; każdy jego świadek uczuwał się pobożniejszym. Przyjąwszy Boga swego serca Franciszek usuwał się na stronę, jak gdyby w upojeniu ducha i zachwycony.
- ↑ D'Argentan, Grandeur de Jésus Christ, t. 11. Ch. XXVI, art. 11. p. 342.