Strona:Świat R. I Nr 13 page 11 1.png

Ta strona została przepisana.

gdzie nie podobało mu się tak, jak w Polsce, wszystko nasuwało mu wspomnienia oddalonego kraju. Gdy idzie na Hradczyn czeski, uderza go przedewszystkiem że „nie jest tak odarty i zniszczony, jak zamek naszych królów“ i wzdycha: „Stary, drogi Wawelu! czy doczekasz się, by cię przywrócono do pierwszej świetności?“ Chwali kościoły praskie, ale dodaje, że „ani w połowie nie mogą iść w porównanie z naszymi krakowskimi“. A gdy na wystawę czeską 1891 r. sprowadzono z najodleglejszych okolic kosztem kraju setki dzieci włościańskich, i gdy koło głównego pawilonu dziatwa ta zaśpiewała „Kde domow muj“, „to i myśmy — mówi — mieli łzy w oczach i patrzyliśmy na to i rozumiemy teraz, dlaczego czesi stanęli tak wysoko“.
W ludzie polskim pragnie Bojko wyrobić poczucie godności osobistej, odwagę cywilną i niepodległość sądu, a zabić do reszty starą „pańszczyźnianą“ duszę. Dokładnej analizie tej duszy poświęca książeczkę swą, jedną z najciekawszych, jakie zna nasza literatura polityczna wogóle, napisaną z świetnem zacięciem, pełną obrazów śmiałych i barwnych, a obok tego będącą wspaniałym dokumentem obudzenia się duszy polskiego ludu. „Pokutuje w nas — mówi Bojko, zwracając się do włościan-wpółobywateli — dusza bardzo starej, brzydkiej pani, która zmarła w roku pańskim 1848, a zwała się pańszczyzną... Tej pani darowaliśmy wszystkie jej wybryki, jako że broiła na całym świecie, a powtóre, że tak ona, jak i ci, których gnębiła, pomarli, i nie masz z nich ani proszku. Ale całkiem o niej nie można zapomnieć mimo woli. Bo cóż, że skapała, jak ten śnieg od południowego wietrzyka, skoro dusza jej tak się wpiła w chłopski kadłub, że ani się jej śni go opuścić!!. Tego ducha pańszczyźnianego, ducha niewolniczego, który „nie boi się ani święconej wody, ani krzyża, jeno najbardziej boi się książki i gazety“, zwalcza Bojko z całym zapałem wolnego obywatela. I jest tak szczery, tak prosty, że wyznaje, iż sam nie zdołał wytępić go w sobie do reszty. „Mimo, że się człowiek ogładził — pisze — i może nawet z organistą wziąć się do gadania, mimo, że styka się z ludźmi, którzy paragrafy uchwalają, to czuje jakąś tremę, gdy się wypada chwycić za bary z wyżej urodzonymi... Wiem, żem równy wobec praw boskich i ludzkich, a jednak ta czarownica z przed roku 1848 staje mi często przed oczyma i szepce: za małyś!.. ojciec twój jego ojcu pańskie odrabiał, był jego niewolnikiem“... Ale choć tak jest, musiała dusza pańszczyźniana ponieść przecież niemałe klęski, skoro ten