Strona:Świat R. I Nr 16 page 10 1.png

Ta strona została przepisana.
Przed premjerą „Młodości”.

Maks Halbe.

Jeden z przedstawicieli „nowego“ dramatu w Niemczech. Jeden z tych eks-młodzieńców, urodzonych między rokiem 1860 a 1870, którzy przewrócili (niegdyś) wszystko „do góry nogami“. Zresztą Halbe najmniej osobiście „przewracał". Korzystał z wielkiej, literackiej rewolucyi, której mózgiem była para: Arno Holz i Johannes Schlaf, a sercem i talentem Gerhart Hauptmann. Korzystał. Był jednym z tych, którzy nie ryzykowali wiele (rozporządzając dość skromnym kapitałem własnym), a mieli szczęście do ludzi i do tantyem. Nawiasem mówiąc: wcale naiwne, „sympatyczne“ szczęście. Cala jego organizacya psychiczna jest taka, że musiała się podobać „szerszej“ publiczności. Notabene: w Niemczech. A więc nie był temu nie winien, że się podobał.
Człowiek błogosławionej miary we wszystkiem. Surowy realizm młodego Hauptmanna et comp. przemienił się u niego w coś tak miękkiego jak jedwab. Wszystkie postulaty literackich Robespierów (urodzonych między rokiem 1860 a 1870) przemieniniły się u niego w coś bardzo niewinnego i miękkiego. Trzymał się przepisów nowej „szkoły“ skrupulatnie i pilnie. Ale nie przesadzał. Nie był pierwszym w klasie. I za to właśnie dostawał od publiczności „celująco“. Naprzykład za swą „Młodość“.
Nie ulega wątpliwości, że kiedyś i ta „młodość“ była młodą. Dzisiaj liczy kilkanaście lat... ale tu nie o to chodzi. Niebezpieczną zaletą tej „młodości“ jest to, że jest zanadto reprezentatywnym typem. Jest zanadto doskonałym i charakterystycznym obrazem tego, co wczoraj chcieli, pragnęli i czuli młodzi niemieccy rewolucyoniści. Całkiem „stara“ szkoła działa czasem młodziej, niż ta jeszcze uśmiechnięta, a już miniona szkoła — wczorajsza. Co jest wieczne, to nie „szkoła", ale silna indywidualność.
Halbe nie jest indywidualnością, tylko wcale utalentowanym „dobrym uczniem“. Robi wcale udatnie „środowisko“. Czasem nie robi nic oprócz środowiska. A jeżeli sobie przy końcu sztuki przypomni nagle „akcyę" — robi także bardzo pierwotne i naiwne „katastrofy“. Jego „środowiska“ różnią się tem od dzieł (mniej zdolnych) naturalistycznych szeregowców, że — zawsze czemś pachną. Zdaje się, że jest artystą tego jednego zmysłu — powonienia. W „Młodości“ pachnie — miłość. Zresztą może wszystko jest robotą i kłamstwem? Ale ten zapaszek miłości bardzo młodych (choć niestety bardzo niemieckich) ludzi może jeszcze i dziś zawrócić głowę