Strona:Świat R. I Nr 16 page 16 1.png

Ta strona została przepisana.

(Fotografia J. Golczówny).Fr. Żmurko. Wieczorem.
WYSTAWA ŻMURKI.

Malarzem jest Żmurko, li tylko malarzem: cokolwiek wyszło z jego ręki, złe — czy dobre, wszystko zawsze było namalowane.
Nie wielu z naszych malarzy na miano malarzy zasługuje, malarzem trzeba się urodzić!! Taki Malczewski naprzykład, genjalny artysta, mistyk, wizyoner i... zupełnie nie malarz!! Taki Rodakowski — to wielki psycholog, a nieśmiertelny Grottger? — to wszystko artyści — nie malarze. Wszyscy oni tylko posługują się sztuką malarską na to: aby myśl jakąś, gest, ruch, ideę zamknąć, uwięzić w ramach — ale malarstwo samo dla siebie, nie jest ich ambicyą, celem ostatecznym! U Żmurki inaczej — on maluje dla samej sztuki malarskiej, dla wydobycia z farb pewnej gamy barwnej, dla ułożenia z plam różnorodnych nowej harmonii, nowego ponętnego dla oka akordu. Często przypadek, uderzenie pędzlem tworzy mu efekt niespodziewany, a choćby to było niezgodne z prawdą optyczną, Żmurko tego nie zatrze; jeśli to „dobrze zrobi“, zostawia na płótnie. Jedno tylko zna przykazanie malarskie, jedną logikę: wdzięk roboty, sentyment dotknięć pędzla, urok wypadku...

(Fotografia J. Golczówny).Fr. Żmurko. Muza.

Talent to prawdziwego kolorysty — wszakże i u wielkiego Hansa Makarta i u innych dekoratorów z dawniejszych epok toż samo spotkamy — tylko że: „in magnis voluisse" oczywiście.
Kiedy, po namalowaniu „Kleopatry“ i „Kazimierza z Esterką“, nasza nowoczesna krytyka powitała w Żmurce: „nową siłę historyczną“, kiedy widziano w nim „dalszy ciąg pędzla Matejki“, kiedy podług tych jasnowidzących Żmurko z Rossowskim, Henciszem i innymi Krzeszami obowiązany był koniecznie reprezentować szkołę Krakowską, wtedy zaśmiewaliśmy się z koziołków krytycznych wywracanych przez opętaną „historyę“ — tamtoczesną krytykę. Każden, ktokolwiek zdolnym był przeczytać „temat" z przeszłości, „wdyrdy" pasowanym bywał na spadkobiercę palety wielkiego twórcy Grunwaldu!! Co za aberacya, jaka kołowacizna! Dziś wiedzą już niektórzy piszący o sztuce, że: „Grunwaldy i Rejtany" nie dadzą się kontynuować, że geniusze najczęściej miażdżą wszystkich tych, co drepcą w ich ślady, — że wielka szkoła uczy tylko roboty malarskiej, ale talentu czy geniuszu nie rozdziela wśród uczuć... Żmurko został tem, czem musiał zostać, na co go rodzaj talentu prze-