Strona:Świat R. I Nr 18 page 3 1.png

Ta strona została przepisana.
TRZECI MAJ.

Nad „poprawą Rzeczypospolitej“, nad zmianą konstytucyi narodowej, myśleli oddawna troskliwi o los ojczyzny obywatele. Jeszcze za czasów kiedy Polska stała na szczycie swej potęgi nie brakło głosów ostrzegających o niebezpieczeństwie, jakiem grozi nieodpowiedni ustrój państwa. Elekcye, bezkrólewia, liberum veto, konfederacye, wolność szlachecka zamieniona w swawolę, tron bez władzy, skarb bez pieniędzy, obrona granic bez wojska, — oto szereg przyczyn, który prowadził Polskę do nieuchronnego upadku. Już w połowie XVII w. o mało jej nie zalał „potop" wojen szwedzkich i kozackich, — a kiedy ten spłynął, pozostawiając ślady w ruinach miast i zgliszczach siół, nie znalazło się dość silnych rąk i tegich umysłów, aby przystąpić do gruntownej restauracyi skołatanej nawy państwowej; — spuszczano się na los szczęścia, na polskie „jakoś to będzie“. Wygrana wiedeńska była ostatnim świetnym występem rycerstwa polskiego, które, uratowawszy obce państwo i zapuściwszy się daleko w interesie „prywaty“, powróciło do ojczyzny nie jak tryumfator, lecz jako garść niedobitków. Wojna o tron między Sasem i Lasem otworzyła na oścież wrota Polski dla wszystkich sąsiadów...
Rządził w niej, kto chciał i jak chciał — rządzili obcy, rządziły własne „królewięta“. Konfederacye, bunty, zrywanie sejmów, walka „familij“, rozpanoszenie się możnowładztwa, swawola szlachecka, dochodząca do karykatury, zniszczenie miast, ucisk ludu, upadek handlu i przemysłu, niski stan oświaty, przedajność trybunałów, brak egzekutywy, pijatyka, „popuszczanie pasa“, ciemnota duchowieństwa, nabożnisiostwo, zastępujące szczere przekonania religijne, zepsucie obyczajów, przekupstwo, służenie obcym interesom — oto obraz Polski w połowie XVIII wieku.
Lekceważono przestrogi — jakiś szał bezmyślności ogarnął szlachtę, jedyny „stan panujący", zamykając oczy na gromadzące się chmury niebezpieczeństw.
„Nierządem Polska stała“, — od nierządu też miała zginąć.
Pierwszy rozbiór Polski uderzył jak grom niespodziewany, a tak ogłuszający, że przerażenie odebrało siły, obezwładniło wszystkich, zaciemniło umysły, zgruchotało wolę, na miazgę rozbiło naturalne poczucie samoobrony. Tem tylko da się wytłumamaczyć fakt, który jeszcze dziś wstydem rumieni nasze czoła, fakt, że oddano połowę dziedzin ojczystych bez jednego wystrzału, bez jednej próby powstrzymania najazdu...
Ale pod wpływem tego ciosu, choć nie zaraz, obudziło się sumienie narodowe.
Pomimo bardzo ciężkich warunków, rozpoczęto dzieło naprawy Rzeczypospolitej. Pozbywano się zwolna „opieki“, wprowadzano ład i porządek w każdej prawie dziedzinie gospodarki narodowej. Budził się przemysł i handel, powstały fabryki, formowano wojsko, napełniano spiżem arsenały, powiększano zasoby skarbowe, szerzyła się oświata, nastąpił rozkwit literatury i nauki, wzrastała ofiarność na cele publiczne. Komisya edukacyjna swoimi poglądami na wychowanie narodowe i swoim systemem szkolnictwa budziła zachwyt u postronnych. Cały szereg szlachetnych obywateli pracował nad poprawą doli ludu rolniczego, kładł podwaliny przyszłej jego wolności. Upadł wprawdzie projekt Zamoyskiego, wiążący w jedno ogniwo szlachtę z mieszczaństwem, ale rzucone ziarno nie zmarniało i lada chwila miało wydać owoce. Myśl obywatelska, chęć odrodzenia narodu, coraz potężniejszym taranem uderzała o przesądy, apatyę, sobkostwo... Koroną tych usiłowań miało być nadanie narodowi nowej konstytucyi, nowej formy rządu, któraby zapewniając Polsce spokojny rozwój wewnętrzny, uczyniła ją zarazem silną na zewnątrz, zdolną do odparcia obcej przemocy.