Strona:Świat R. I Nr 2 page 19 1.png

Ta strona została przepisana.

— Juści. Gadali ludzie, że przez Wólkę przeiżdżał onegdaj komisorz...
— Niby włościański?
— Niby włościański. I pedzioł, że tegoroczna zima to będzie bardzo letka po pierwszych śniegach...
— Tak pedział? To on musiał już zkądsik wymiarkować, że będziemy mieli długo tęgie mrozy...


∗             ∗

We dworze.
Na wielkiem podwórzu, z jednej strony grabowym żywopłotem oparkanionym, z innych ścianami długich budynków gospodarczych zastawionym.
Syn rządcy, dziewięcioletnia osoba, tylko co wrócił z Warszawy, gdzie u babki do wstępnej klasy się przygotowywał. Kaziek.
Obiecuje sobie pokazać na wsi, jakto należy się teraz bawić na nowy sposób, — „po warszawsku..."
Zebrał on oto dzieci z folwarku i objął nad nimi komendę. Pomaga mu dwunastoletni bąk, syn ogrodnika, duży, mocny, gorliwy i ogromnie posłuszny chłopak. Jasiek. W Kaźku widzi on zbiór wszelkiej mądrości ludzkiej. W Warszawie się uczy Kaziek...
Kaziek staje przed gromadką bachorów i woła gromkim głosem:
— Towarzysze!
Jasiek aż podskakuje do góry z radości na to wezwanie. Inne bachory wyłupiły oczy i czekają co będzie.
— Towarzysze! Będziemy się bawić. Czy się zgadzacie?
Jasiek woła:
— Krzyczcie, że się zgadzamy!
Wrzask:
— Zgadzamy!
Kaziek zabiera znowu głos:
— Towarzysze! Będziemy się bawić w gapę! Czy się zgadzacie?
— Zgadzamy!
Ale ledwo krzyk milknie, Maniek, ośmioletni brat Kaźka, powiada:
— Ja się nie zgadzam.
Jasiek spogląda zdumiony to na Kaźka, to na Mańka, i w głowie mu się pomieścić nie może taka śmiałość.
Ale Kaziek groźnie mierzy Mańka oczyma.
I pyta:
— A dlaczego?!
Maniek spokojnie odpowiada:
— A bo ja chcę w palanta.
Długa chwila niezdecydowania.
Jasiek patrzy w oczy Kaźkowi i pyta wreszcie:
— Co zrobić?
Kaziek się decyduje:
— Trzeba mu dać kopsa!
Kops! Krzyk Mańka! Trochę płaczu. Parę chwil zamieszania.
Kaziek znowu stoi przed frontem.