Strona:Świat R. I Nr 2 page 8 0.png

Ta strona została przepisana.

mana, lekko trąca struny olbrzymiej lutni, a biedny „emeryt-satyr“ rogami już tylko przypominający swe powołanie, huka od czasu do czasu w małą fletnię.
Malczewskiego główny pierwiastek artystyczny — „spiritus“ twórczy, to niesłychana gorącość uczuć, namiętność szalejąca, rozbujała, bezkreśna, płomienna — nigdzie lepiej, jak właśnie w tych autoportretach nie objawiła się; jestto klucz duszy oddany nam w ręce przez autora tych przedziwnych „psycho-portretów.“
„Moja pieśń,“ znów obraz przedziwny. Malczewski pośród dziewcząt wiejskich, a u każdej w ręku ptaszę polne — śpiewacy zagona! Ogromne uczucie siedzi w tych ramach, coś co pcha się do duszy z elementarną siłą przyrody — Arcyobraz!
Witold Boguski, to nastrojowiec typowy, „homo novus“ interesuje sposobem wyrażania swych pomysłów malarskich, swych marzeń, smutku i tęsknot serdecznych — natura głęboka, ciekawa.
Lubo tak „Morze łez“, jak i „Dziwadła“ borykają się z trudnościami techniki, a autor więcej nas zmusza do domyślania się, co chciał wyrazić, niż przekonywa, jednakże tyle w tem wszystkiem siedzi wyrazu, tyle tragizmu „w pogrzebie,“ że z radością witamy w nim nową indywidualność, nową siłę!
Potrecistów spotykamy kilku bardzo dobrych, — oczywiście Lenc majster z pomiędzy nich największy; jego Kamiński delicyjny, to aktor w każdym calu, to dosadna charakterystyka całej postaci — gest, moment psychologiczny, wprost wyborne. A znów inny jest Kosiakiewicz, głośny publicysta zwalistą postacią wypełnił płótno, ale jakiż to znów inny dokument ludzki, jakie życie w tej postaci porusza się, zdawałoby się, w ramach.
Laurans Michał daje sześć doskonałych swych prac. Jestto typ portretu, nawiązującego nić z przeszłością dawnych epok malarskich, widzimy tu doskonałe wniknięcie w ducha starych mistrzów, czuć, że artysta ukochał Velasqueza i Rembrandta i Halsa. Z pośród tych ciemnych płaszczyzn tła wyłaniają się postacie prawdziwe, doskonale rysowane, podobne, żywe!!
Poznańskiej mały portrecik nie daje pojęcia ani o talencie artystki, ani o znaczeniu jej w naszej sztuce.
Zato Krasnowolskiego dwie podobizny jego żony bardzo ciekawe. Talent niezwykły. Jest coś dziwnie świeżego w tych płótnach, szczerość artystyczna bije ztamtąd z tych trochę zresztą przejaskrawionych obrazów.
Największym obrazem wystawy jest Andrychiewicza „Do Kościoła,“ gdzie znany portrecista ukazuje nam parę kobiet dążących ścieżyną, zdala grupę parobków słońcem oblaną, a ponad tem ciemne, wilgotne niebo.
Wśród akwarelistów prym trzyma Fałat; znakomitą jest „Chata“ — majstrowska praca tęgiego malarza. „Gazon“ Czesława Tańskiego interesuje doskonale obserwowaną formą natury; rzadko gdzie spotykamy taką wyborną obserwacyę motywu malarskiego.
Masłowski, jak zwykle, doskonały; w typie jego „Maryensztat“ tak samo jak „Na polowanie“, cieszy charakterem wyrazem zbiorowym natury, jej psychologją.
Zato Wodzinowskiego Wincentego „Rozkosz matczyna“ nikogo nie ucieszy: jestto ckliwo-nudne przedrzeźnianie motywów dawno już wycofanych z obiegu sztuki, — za późno!
Do najlepszych pejzaży liczę obraz Ziomka „Ogródek“; jestto talent wybitny oryginalny, tem frapujący, że jednakowo dobrze maluje pejzaż jak i postać człowieka. Prace Czajkowskiego i Piekarskiego wypełniają całą jedną ścianę.
A teraz jeszcze kolekcya prac Maryana Trzebińskiego. Jestto już talent nieraz prezentowany na wystawach, talent ciekawy i interesujący. Widzimy tu pracę najrozmaitszych typów, artysta tak samo gromadzi studya z Podola, jak ze słonecznej Rawenny, czy Florencyi, lub Pinczowa. Zawsze umie dopatrzeć w tych brudnych zaułkach strony malownicze, i umiejętnie je użyć na płótnie. Dobrze to podpatrzone, bardzo harmonijne i miłe oku.
Najlepszą z kolekcyi jest „Arno w nocy“ dalej „Wnętrze bóźnicy pińczowskiej”, choć i „Wieże Florenckie“ siłą efektu słonecznego ciągną ku sobie.
Rzeźba w tym roku wygląda stosunkowo lepiej niż zwykle, a choć popularnych nazwisk brak, choś nie widzimy żadnych profesorów, nad czem nie bolejemy oczywiście — za to spotykamy parę rzeczy istotnego talentu... Jagmina prace z zakresu rzeźby zdobniczej zasługują na wyróżnienie, dużo szczerego sentymentu posiada grupa „Nocleg“, zgrabną jest porcelanowa figurynka „Królewna”, także „Maska“ grès flammé. Makowskiego „As“ ów rozgłośny pies z noweli Dygasińskiego, sympatyczne zmniejszenie oryginału naturalnej wielkości, z pomnika cenionego autora „Mysiego królika”.
Ale najlepszą pracą, stanowiącą epokę w naszej rodzajowej rzeźbie, jest Bylewskiego „grupa koni tramwajowych“ Rzecz wielkiego talentu. Praca ta powinna zostać uratowana sztuce naszej w odlewie bronzowym, (przecież zdobędzie się na to z pewnością jaki „Mecenas“ od prawa, lub sztuki polskiej — czyżbym się mylił?).
Jestto moment z życia tak doskonale podpatrzony z natury, tyle w tem „wielkiej-sztuki-natury,“ taki in-