Strona:Świat R. I Nr 4 page 25 2.png

Ta strona została przepisana.

ry w przednówek głodem przymiera. Takie i ten proletarjusz fabryczny, który siły i zdrowie traci w powietrzu dymem i wędem maszyn zatrutym. Jeszcze i ten nędzarz wyrobnik, który co zimę musi w dobroczynnych instytucjach oparcia szukać, żeby nie zmarnieć na śmierć. I to ma być słuszne?! I to ma być sprawiedliwość?!
W tem miejscu wtrąciłem z uśmiechem:
— Ho! ho! Ale ja spostrzegam że pan adjunkt także jest socjalista...
Pan adjunkt otworzył szeroko powieki i w tył się nagle cofnął całem ciałem.
— Co? ja? socjalista?
— Najwyraźniej...
Było to tak dla pana adjunkta niespodziewane, że widocznie stracił zupełnie swoje oczko, którego mu sześciu komisarzy zazdrościło i nie spostrzegł mojego uśmiechu albo nie zdołał odcyfrować jego znaczenia.
— Ja przecież żartowałem — powiedział.
Miał jednak wyraz twarzy sztuczny i wymuszony.
A spostrzegłszy się, że tą drogą nie cofnie się dość gładko, nachylił się ku mnie z miną proszącą i głosem mięciuchnym szepnął:
— To była przecież konfidencjonalna rozmowa. Pan tego nie będzie rozgadywał...
A jakże?!...

W. Kos.