Strona:Świat R. I Nr 7 page 16 3b.png

Ta strona została przepisana.

Stróż nie poznał się jednak na wstrzemięźliwości tej i mruknął:
— O! niech ino pan gospodarz tak sobie znowuj gęby człowiekiem nie wycira...
I odwróciwszy się plecami, wyszedł, nie dosłuchawszy litanii do końca.
Adalek, wróciwszy ze szkoły do domu, powiedział ojcu:
— Pan dyrektor mówił, żeby ojczulek pofatygował się z nim zobaczyć.
Pan Hufniakiewicz począł jęczeć:
— Nie... jak honor kocham... To za dużo na jedną moją biedną głowę.
Potem zawołał do malca:
— Toć miesiąc ledwie upłynął, jak mu zanosiłem storublówkę...
— Ja tam nic nie wiem — odparł Adalek, zabierając się do jedzenia.
Pan Hufniakiewicz do dziennika malca: z matematyki dwója, z łaciny dwója, z rosyjskiego sztyc.
— Co ty mnie kosztujesz, co ty mnie kosztujesz, gałganie jeden!
Adalek się odciął:
— Ja się nie chcę uczyć — mruknął.
— A co ty chcesz?
— Żeby mi ojciec dorożkę kupił. Ja będę dorożkarzem.
— Baty dostaniesz, nie dorożkę, ty, ty nicponiu.
Wreszcie nad wieczorem samym zjawiło się w gabinecie pana Hufniakiewicza dwóch panów, z żądaniem podatku wolnościowego.
— Pan jest naznaczony, jako mający zapłacić — rzekli — dwieście rubli.
Szelma służąca, pomimo przykazów najsroższych, umyślnie pewno wpuściła tych nieznajomych.
Pan Hufniakiewicz przez godzinę się z nimi targował i dopiero pozbył zapłaceniem piętnastu rubli.
Poczem chodził długo po pokoju, rozpaczając głośno:
— Powiesić się chyba, albo co?!
Zmęczony, rzucił się wreszcie na łóżko...

· · · · · · · · · · · · ·

...Spostrzegł pewnego młodego mężczyznę, robotnika z ubrania i obejścia, który poklepał go po ramieniu i rzekł poufale:
— No, czas już, towarzyszu. Chodźmy.
Pan Hufniakiewicz zapytał:
— A gdzie?
— No, do partyi.
— Do partyi?
— Tak. Cała organizacya bojowa jest już zebrana w komplecie. Tylko nas dwóch brak. Spiesz się, towarzyszu.
Pan Hufniakiewicz począł się spieszyć i wyszli razem.