Strona:Świat R. I Nr 7 page 16 3c.png

Ta strona została przepisana.

Robotnik przez drogę począł wtajemniczać pana Hufniakiewicza w najbliższą przyszłość:
— Mamy robotę — rzekł.
— Doprawdy?
— Jużci. Malumi został skazany na śmierć przez partyę. Wczoraj już posłano mu wyrok. A jakże. Idzie o to, kto rzuci w niego bombę.
— Bombę?...
— A jakże.
— No, i któż? któż?
— A, no, właśnie odbędzie się zaraz losowanie. Tylko na nas czekają. Może ci się poszczęści, towarzyszu, i wyciągniesz czerwoną gałkę. Zwykle los sprzyja nowicyuszom. Ja jakem pierwszy raz ciągnął, odrazu trafiłem na czerwoną gałkę.
Pan Hufniakiewicz ściągnął się cały w sobie.
— Ale ja... tego.. bomby.. nie potrafię.
Towarzysz poklepał go po ramieniu:
— Nic to... Nie wielka rzecz. Ciska się niby piłkę.
Po chwili milczenia dodał jednak:
— Juści, pierwszy raz to łydki pod człowiekiem latają. Rzecz zwykła — nieprzyzwyczajenie. Ale już druga bomba to jak chleb z masłem. A potem jak przez dłuższy czas roboty nie ma, to ci tęskno...
— A towarzysz to już dużo bomb cisnął?
— Pi, pi! Żeby ja miał tyle tysięcy rubli, to ci dopiero byłby ze mnie burżuj.. Ale i oto jesteśmy.
Weszli do jakiejś stancyi obszernej i pobieżnie umeblowanej, gdzie stało w wyczekujących pozach ośmiu młodych ludzi o zdeterminowanych twarzach.
— Nareszcie — rzekł szorstko starszy, widząc wchodzących.
Inni także dawali oznaki zniecierpliwienia.
Jakoż zaraz starszy wsypał gałki w swój kapelusz i rzekł:
— Kto wyciągnie czerwoną gałkę, ten musi zgładzić bombą Malumiego. Jazda, towarzysze! A my reszta się zbierzemy tu za trzy dni. Jeżeli Malumi do tego czasu żyć będzie, raz jeszcze losowanie. Kto wyciągnie wtedy czerwoną gałkę, ten obowiązany będzie wsadzić pod czwarte żebro osiemnaście cali noża temu, który Malumiego wypuści. Zrozumiano, towarzysze?
— Zrozumiano — odrzekła chórem partya bojowa.
Wsadzili wszyscy ręce w kapelusz. Wsadził i swoją Hufniakiewicz.
Co było zaraz potem, pan Hufniakiewicz nie pamięta.
Wie jedynie, że ten, który go tu prowadził, klepnął go raz jeszcze po ramieniu i rzekł: