Strona:Świat R. I Nr 8 page 5 4.png

Ta strona została przepisana.

szczególniej zaś brak chleba zwykłego, powszechnego najsilniej odczuwać się dawał nawet prostym, ubogim ludziom. Nic więc dziwnego, że przejęci swą rolą, rozgorączkowani wznawianymi w pamięci, coraz to bardziej ponurymi obrazami, któreśmy przed sobą roztaczali, obaj wpadliśmy w jakiś szał kucharski. Jak matka, przypominająca sobie potrawy dziecięcia dawno niewidzianego, którego powrotu w dzień zapowiedziany oczekuje, tak i my przemyśliwaliśmy, czemby mu najlepiej dogodzić. Co chwila jeden z nas zapytywał:
— A jak myślicie, kolego, czy nie zjadłby on tego?
— Ee? naturalnie, zjadłby i ze smakiem, boć pewno, licząc ze wszystkiem i z podróżą, z pięć lat strawy ludzkiej nie oglądał...
— Więc zróbmy mu? — Zrobimy! — I biegł jeden na rynek i do sklepów po zapasy, drugi po naczynia niezbędne i wkrótce nowa potrawa zwiększała naszą ucztę obfitą. I tylko brak naczyń, czasu i zupełne wyczerpanie fizyczne położyły kres naszym zabiegom. Zapał nasz, ze względu na grunt podatny, udzielał się wszystkim, mającym uczestniczyć w wigilii i wszyscy szczerze byli zachwyceni naszą pomysłowością i energią. My zaś obaj ze studentem wprost byliśmy dumni ze swego dzieła.