Strona:Świat R. I Nr 9 page 22 1.png

Ta strona została przepisana.

kiedy „nęci", (ale, niestety, rzadko naprawdę się udaje).
W tej sztuce jest cały Shaw (a raczej najsłodszy miód jego talentu). Jeżeli chodzi o problemat „poeta i otoczenie“ — to od Goethego „Torquata Tassa", aż do „Candidy" wiedzie prosta droga. I nie znam delikatniejszego portretu kobiety od „Candidy". I widzę w sztuce farby tak cudnie wiosenne, jak na płótnach prerafaelickich malarzy — farby prawie za wstydliwe jak na teatr. I cieszę się dźwiękami nowymi, prawie za nieśmiałymi jak na brutalną akustykę sceny...
W „Candidzie" jest Shaw ironicznym lirykiem. Przedewszystkiem ironicznym. Zwykła jego bezwzględność w znęcaniu się nad „swymi ludźmi" przemienia się tu (czy uszlachetnia) w dobrotliwą ironię. Tylko nie wiem, czy w sztuce są wogóle „jego ludzie", czy są w niej przedstawiciele jakiegoś „przekonania autora". Na wszystkich patrzy z góry, na wszystkich jak na dzieci. Powtarzam to, co już raz napisałem o nim przy innej sposobności. „U niego ludzie nie są ani źli, ani dobrzy, tylko są — ludźmi. Filozofia pielgrzyma z Gorkija „Na dnie", przetłómaczona na angielskie, a przedewszystkiem na język estetycznego arystokraty".
Pod pewnym względem przypomina mi Shaw — Courteline'a. Mianowicie lekceważy, podobnie jak Courteline t. zw. „fabułę". Wszystko mu jedno, czy sytuacye, w które ubiera swych ludzi, są „prawdopodobne", byle tylko ci ludzie byli prawdziwi.