Strona:Świat pani Malinowskiej (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/037

Ta strona została uwierzytelniona.

Jagoda obracał papierośnicę w palcach i patrząc w okno, zapytał:
— Jezierska to wasza kuzynka?
— Pani Bogna? — speszył się Borowicz.
— Tak.
— Broń Boże. Znamy się tylko dobrze... od dawna.
— Słyszeliście, że wychodzi za Malinowskiego? — obojętnie rzucił Jagoda.
— Owszem.
— I cóż wy na to?... Ma chłopak szczęście. Prawda?
— Tak sądzę...
Borowicz zawahał się i nie mógł się pohamować:
— Większe szczęście, niż... ona.
— Eee — wypuścił kłąb dymu Jagoda — kto to może wiedzieć...
Borowicz podniósł nań zdumione oczy. Był przekonany, że Jagoda bardzo nisko ceni Malinowskiego.
— Kto to może wiedzieć — powtórzył Jagoda — w gruncie rzeczy to niezły chłopak. Wykształcony, obrotny, sprytny. No i dobry urzędnik...
Borowicz chciał roześmiać się, lecz tylko się skrzywił. Nie spodziewał się od Jagody tak przychylnego sądu o Malinowskim, zwłaszcza jako o urzędniku.
— Nie mam nic przeciw niemu — wzruszył ramionami.
Jagoda przemilczał dobrą minutę i patrząc gdzieś w kąt zaczął mówić jakby o czymś całkiem nowym.
— Ideałów nie ma. Temu brak tego, tamtemu owego. Jeden na przykład ma i charakter i uczciwość i ambicję, a nawet wykształcenie i stanowisko... Powinienby odgrywać jakąś rolę nie tylko w swojej pracy, nie tylko w za-