słowa odpowiedzi odesłać wujowi, jednakże w końcu załatwiał wszystko, wiedząc z góry, że nawet zdawkowego podziękowania nie otrzyma. Z całej rodziny, której w ogóle Borowicz nie lubił i do której miał niesprecyzowany, lecz tym niemniej wyraźny żal, wuj Walery Pohorecki był najmniej pociągający, Wiele jego dziwactw można mu było wybaczyć, lecz gruboskórnej chciwości i chamskich manier nie podobna byłoby znosić.
Zaraz po zdemobilizowaniu się Borowicz, znalazłszy się bez środków do życia, bez widoków na otrzymanie jakiegokolwiek odpowiedniego stanowiska, zwrócił się do wuja ze zwykłą przecie handlową propozycją. Nie chciał żadnej łaski. Po prostu sądził, że w tak wielkich dobrach, jak Pohorce, znajdzie się posada, jeżeli nie głównego administratora, to kierownika którejś z fabryk, gorzelni, czy któregoś klucza. Sama logika mówiła, że wuj Walery, uważający wszystkich za złodziei, a nie mogący przecie podołać osobistej kontroli swego majątku, powinien mieć zaufanie do kogoś tak bliskiego, jak własny siostrzeniec i najbliższy sukcesor.
Niestety, stary dziwak miał własną logikę i w taki sposób przyjął propozycję Borowicza, że ten odjechał z Pohorców bez pożegnania.
Jedyną osobą, której wuj Walery nie umiał obrażać była pani Bogna, jedynym sąsiedztwem, w którym się pokazywał — dwór w Iwanówce, gdy ona tam bawiła. W ogóle w jej obecności nie przestawał wprawdzie być gburowaty, lecz zmieniał się nie do poznania. Zaczynał mówić nieco kulturalniejszym słownikiem, umiał usiedzieć po kilkanaście minut na jednym miejscu i nawet się uśmiechać.
Strona:Świat pani Malinowskiej (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/050
Ta strona została uwierzytelniona.