Strona:Świat pani Malinowskiej (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/083

Ta strona została uwierzytelniona.

gadnienie wywołało między nimi nie sprzeczkę, bo tak tego nie mogła nazwać, lecz różnicę zdań. Ewaryst, gdy już przemeblowanie gabinetu zostało postanowione, oświadczył, że zrobi to ze swoich oszczędności. Wynosiły one około trzech tysięcy złotych. Wysokość tej kwoty zdziwiła Bognę. Z niedużej pensji odłożyć w ciągu kilku lat tyle było sztuką nie lada. Zrozumiała to dopiero wtedy, gdy chcąc mu sprawić niespodziankę, wstąpiła do niego. Mieszkał na Pradze przy odległej małej uliczce. Nie zastała go w domu, lecz widziała ten ciemny pokoik, który zajmował przy jakiejś kolejarskiej rodzinie na czwartym piętrze. Żelazne łóżko, krzywy stolik, umywalka blaszana, szafa podparta klockiem i dwa krzesła wiedeńskie. Byłoby to straszne, gdyby nie było rozczulające. Odmawiał sobie wszystkiego, byle tylko oszczędzić, a teraz, gdy powstała kwestia urządzenia ich wspólnego domu, bez wahania oddawał wszystko.
Nie było to nawet konieczne. Bogna miała dość własnych pieniędzy. Niemała pensja i dochód z części Iwanówki przynosiły tyle, że mogła nie liczyć na jego pomoc. Jednakże uparł się, co ładnie o nim świadczyło. Spór powstał na innym tle. Ewaryst chciał swój przyszły gabinet umeblować nowocześnie, ale gdy dał to sobie wyperswadować i Bogna wyszukała w antykwarniach śliczne bidermajerowskie mebelki, orzekł, że to za skromne. Zaraz nazajutrz zaprowadził ją sam do sklepu, gdzie znalazł wspaniałe empiry. Kosztowały drogo, nie nadawały się do mieszkania o niskich sufitach i niedużych pokojach, ale Ewaryst twierdził, że wyglądają reprezentacyjnie i oświadczył w końcu, że musi je mieć.
Ustąpiła. Nie przekonał jej argument, że w skromnym