— Możesz pan mieszkać chociażby na księżycu. To mnie nic nie obchodzi. Rozumiesz pan?... Biuro nie jest towarzystwem dobroczynności, czy przytułkiem. Zamiast gratyfikacji należało się panom surowe napomnienie i wydział personalny otrzyma rugę za przeoczenie tego. Ja zaś będę o panach pamiętał, a pamięć mam, jak sądzę, niezłą.
Dla dopełnienia nastroju tegoż dnia Malinowski rozesłał do kierowników poszczególnych działów poufny okólnik, zawiadamiający, że w związku z przewidywanym zmniejszeniem budżetu, muszą do dni trzech przedstawić projekty zmniejszenia swego personelu. Oczywiście „poufność“ odniosła ten skutek, że paniczny strach przed redukcją opanował wszystkich. Toteż, gdy wrócił Jaskólski, nie dotarł go ani jeden głos protestu. Wprawdzie trochę indyczył się z powodu inowacji, a nawet udawał, że nie chce przyjąć całych dziesięciu tysięcy, ale w końcu dał się przekonać.
Natomiast ta właśnie gratyfikacja umożliwiła Malinowskiemu urzeczywistnienie jego marzeń. Chodziło o przeniesienie się do dużego, reprezentacyjnego mieszkania. W czterech pokoikach na kolonii Staszica trudno było urządzać większe przyjęcia. Nie podobna było zapraszać tam klubowych znajomych, z których wielu mieszkało w pałacach. Bogna wprawdzie nie chciała zrozumieć tych argumentów, ale musiała zgodzić się z faktem dokonanym, gdy wynajął piękne siedmiopokojowe mieszkanie przy ulicy Sienkiewicza.
Niestety, gdy zaczęli się urządzać, okazało się, że koszty przekraczają owe siedem tysięcy.
Strona:Świat pani Malinowskiej (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/206
Ta strona została uwierzytelniona.