Więcej, że Bogna to jako ucieczkę ocenia, że czekała na jego wyznanie, że była gotowa je przyjąć.
Jakże czuł się się wówczas nędznym i małym!... Wyzyskał jakiś komicznie drobny pretekst, by wyjść... Tak... A jednak dobrze się stało. Ostatecznie nawet nie zaczął mówić. Zapytał o zdrowie małej Danusi, opowiedział o pogrzebie Szuberta, na którym zresztą sam nie był, wspomniał, że pisał do wuja Pohoreckiego z prośbą o posadę dla Ewarysta, i wtedy właśnie należało zacząć, lecz słowa nie chciały mu przejść przez gardło. Bogna segregowała rachunki i jakoś dziwnie milczała. Przysiągłby, że oczekiwała by on pierwszy krok zrobił.
Nie pokazał się u niej później przez prawie miesiąc. Nie mógł przezwyciężyć wstydu. Na odwiedzenie Bogny zdobył się dopiero wówczas, gdy znalazł wyraźny pretekst, ważny pretekst pod postacią listu wuja Walerego, z propozycją posady dla Ewarysta.
Borowicz nie wierzył własnym oczom, gdy list ten czytał. Posadę dawał pan Walery chyba przez wzgląd na Bognę. Niczym innym nie dałoby się wytłumaczyć to odstępstwo starego dziwaka od zasady niewpuszczania do swoich dóbr ludzi z miasta. Ewaryst miał prowadzić w Pohorcach buchalterię młynów za skromną, ale wystarczającą pensyjkę.
Początkowo zarówno Borowicz, jak i Bogna obawiali się, że Ewaryst nie przyjmie tej posady, obrazi się i będzie wolał po dawnemu chodzić do kawiarni, biorąc od żony dwa złote na „nawiązywanie nowych stosunków“, jak to nazywał, a mówiąc prościej na kawę i szatnię. Jednakże nie tylko zgadzał się, ale nawet nie wierzył. Za-
Strona:Świat pani Malinowskiej (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/289
Ta strona została uwierzytelniona.