Strona:Świat pani Malinowskiej (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/307

Ta strona została uwierzytelniona.

ku. Drażniły go i zawstydziły te uśmiechy. Czuł się jakby przyłapano go na jakimś dziecinnym głupstwie. Zwłaszcza w oczach dziewczyny było coś z pobłażliwej ironii. Czyżby doszedł już do takiego stanu, że ludzie z samej jego powierzchowności mogą domyślać się stanu, w jakim się znajduje?... Nie, to raczej intuicja, ta zdumiewająca kobieca intuicja.
Jak to tłumaczył się Jagoda?...
— Kobiety nie rozumieją — mówił — i to im pozwala lepiej odczuwać rzeczywistość. Intuicja zapewne i nam jest wrodzona, ale nie dopuszczamy jej do głosu. Czyście widzieli kiedy takiego gościa, co na ulicy urządza hazard w tak zwane trzy karty?
— Nie widziałem.
— Wykluczone — zdziwił się Jagoda — przecie to takie częste. Zwłaszcza w uboższych dzielnicach. Taki facet siedzi na chodniku i manewruje trzema kartami. Ma dwie czarne, przypuśćmy dwie dziesiątki: pik i trefl, a jedną czerwoną, np. też dziesiątkę karo. Chodzi o to, by czerwień i czarność rzucały się w oczy. Czerwona wygrywa, czarne przegrywają, a łobuz tak manewruje kartami, że przygodny gracz dokładnie widzi, gdzie pada czerwona karta i stawia na nią na pewniaka. Oczywiście zawsze przegra, bo wierzy bezapelacyjnie swojej obserwacji. Obserwacji i logicznym wnioskom. My, mężczyźni, mamy właśnie intuicję przytłumioną przez to zaufanie do swojej logiki. Rozumowanie przytępia nasze odczuwanie rzeczywistości.
Borowicz przypomniał sobie wiele wypadków, w których istotnie intuicja kobieca bez najmniejszego wysiłku odkrywała w nim najstaranniej zamaskowane, najroz-