Strona:Żółty krzyż - T.III - Ostatni film Evy Evard (Andrzej Strug).djvu/10

Ta strona została przepisana.

przybyć do Niemiec, no i szanownego pana. Bardzo pana podejrzewano, teraz mogę to powiedzieć, ktoś tam w górze uparł się, że pan jest agentem francuskim, a bodaj amerykańskim, łapałem pana jak mogłem, wreszcie musiałem dać za wygraną, a ponieważ nie było przeciw panu właściwie żadnych danych, więc nie stawiano dalszych przeszkód. Wkrótce potem wycofałem się z karjery wywiadowczej, czyli mówiąc po ludzku — szpiegowskicj, ciekawe to zajęcie nie jest stworzone dla dżentelmena. Byłem rad gdy mnie ostatecznie wyrzucono, prawdę powiedziawszy, za pijaństwo... Jakże się panu doktorowi powodzi?
— Jako tako, a cóż pan tu porabia?
— Mannheim, Heldelberg, Worms, Speier, cały ten kraj po obu brzegach Renu to moje strony rodzinne. Mam tu wszędzie ludzi bliskich, przyjacół, a raczej miałem, panie świeć nad ich duszą, bo mi ich wojna zabrała niemal co do jednego. Dwuch, że tak powiem ostatnich Mohikanów, straciłem w majowej ofensywie, obaj zapłacili głowi za wspaniałość tego zwycięstwa. Pan jako chemik zapewne pracuje w naszem „Badische“? Obmyśla pan nowe trutki na biednych Francuzów?
Rozmowa potoczyła się swobodnie i zajmująco. Znajomy z Genewy rozpowiadał o piękności tych stron, wyliczał niezliczone gatunki win reńskich, biadał nad nieopisaną nędzą Niemiec, nad głupotą polityki sfer rządzących, nad błędami Wielkiej Kwatery, ale był najpewniejszy ostatecznego zwycięstwa, albo-