ność dzisiejszej wzmianki, coś w rodzaju „dementi“, ale dość zawiłe i w miarę głupie, jak zazwyczaj bywa w kłopotliwych sprostowaniach urzędowych... Będzie to dla Francuzów niezbitym dowodem, że nasza pierwsza notatka ze swoją straszliwą „gaffą“ zawiera właśnie czystą prawdę.
Generał rozważał rzecz w milczeniu, zachmurzył się, aby ukryć swój zachwyt, choć adjutant widział go dobrze, wreszcie nastawił głos na oburzenie, niemal na grozę.
— Ach szelma... Co to za szelma!...
— Pan generał myśli o naszej pani Grecie?
— Nie, mówię o panu.
— Bardzo mi to pochlebia, pan generał jest zbyt łaskaw na skromnego kapitana...
— Będziesz majorem, Gutzner, za dwa tygodnie przeczytasz się w dzienniku rozkazów, zapomniałem ci wczoraj powinszować.
— Panie generale... Doprawdy...
— No — no... No — no... Siadajże pan — bronił się generał przed wybuchem wdzięczności adjutanta. — I do rzeczy! Wspomniał pan o Grecie...
Czy przysłała świeży raport?
— Wczoraj przybył umyślny agent łącznikowy ze sprawozdaniem ustnem, bo Greta boi się pisać, mam to zastenografowane, tylko jeszcze nie przepisane. Akcja rozwija się najpomyślniej. Wszelkie podejrzenia, tajne obserwacje i różne zasadzki na Gretę ustały, teraz mają już do niej absolutne zaufanie i zaraz po procesie pani Evard, z którym się tam
Strona:Żółty krzyż - T.III - Ostatni film Evy Evard (Andrzej Strug).djvu/106
Ta strona została przepisana.