się w umyśle majora zarzuty, poszlaki, dowody. W głębokiem, rzetelnem przeświadczeniu drwił z całej historji o intrydze niemieckiej, zmyślonej przez genjalną aferzystkę, drwił, dopóki nie spojrzał w te oczy. One wywracały w nim zdrowy sąd, w ich promieniu gubił cały krytycyzm i, o dziwo, baśń o demonicznym pruskim generale zdawała mu się prawdopodobną, nawet faktycznie prawdziwą, wreszcie stawała się jedynem wytłomaczeniem i jedyną podstawą strasznego oskarżenia — Eva Evard była niewinną!
Gdy wychodził z magicznego zasięgu jej oczu, wracał mu rozsądek i suchy zimny objektywizm zawodowca, który nie podlega wrażeniom, jeno patrzy w fakty, w dokumenty i w przyczynki zawarte w aktach — wówczas ta sama Eva Evard stawała się wyrafinowaną zbrodniarką, a dowody jej winy były więcej niż dostateczne.
Na następnem posiedzeniu powracały wszystkie wahania. Major Lejard był dość inteligentnym prostakiem, więc stwierdziwszy omamienie, któremu podlegał, unikał spojrzenia oskarżonej i przez cały czas badania starał się nie odrywać oczu od papierów. Rychło zmuszony był spostrzec, że głęboki, wyrazisty głos oskarżonej, jej dziwny sposób mówienia, zmiany i odmiany tonacji, niespodziewane zwroty w kolorycie dźwięków jej mowy, nawet lekko obcy akcent — usposabiały go dla niej przychylnie i „oskarżona Evard“, jak się pisało w protokułach, znowu stawała się niewinną ofiarą szatańskiej niemieckiej
Strona:Żółty krzyż - T.III - Ostatni film Evy Evard (Andrzej Strug).djvu/114
Ta strona została przepisana.