kowych w tutejszym magistracie...
Spocił się ale wreszcie wybrnął, choć imię ojca nie odnalazło się jeszcze w pamięci. Nie odpowiadał przez sporą chwilę, wreszcie spojrzał z dobrodusznym uśmiechem w wielkie rogowe okulary.
— Pan jest ciekaw imienia mojego świętej pamięci ojca, ale ja jak dotąd nie wiem nawet jak się pan nazywa?
— Przepraszam! Przepraszam! Co za roztarggnienie... Nazywam się von Senden, porucznik w rezerwie i że tak powiem inwalida, ach panie, niestety nie tylko w wojennem znaczeniu tego słowa.
Szli dalej, pan von Senden gadał jak młyn, skacząc z tematu na temat, i wreszcie już na samem wybrzeżu na Rheinvorlandstrasse oznajmił, że pisze opowiadanie o losach i przygodach kapitana Mousson, dezertera francuskiego, które obmyślił był dla siebie w Genewie.
— Mistyfikacje to moja specjalność, dlaczegóżbym nie miał wykorzystać tego uzdolnienia w literaturze? Czemże jest w gruncie rzeczy każdy powieściopisarz? Mistyfikatorem, człowiekiem opętanym przez własną wyobraźnię. Kto wie, może mi się powiedzie w nowym zawodzie? Ostatni czas na to, bo w ciągu całego życia wszystkie moje zawody kończyły się samemi zawodami. Spróbuję, narazie do mojej noweli nie staje mi materjału faktycznego, bo nie znam codziennego trybu życia i służby w armji francuskiej, trzebaby rozpytać jakiegoś jeńca. A dalej, wojenna gwara żołnierska... Nie wie pan, naprzy-
Strona:Żółty krzyż - T.III - Ostatni film Evy Evard (Andrzej Strug).djvu/12
Ta strona została przepisana.