ści? Gdzie człowiek przyjadzie, radość i świętowanie, żeby nas za to Bóg ciężko nie pokarał... Tym razem obchodzono trzecią zkolei zwycięską ofensywę — ta jakoś nam dziwnie szybko zamilkła, a na mapie pod Reims nowe wybrzuszenie naszego tryumfu jest nikłe. Żołnierze, czyli, ściśle mówiąc, oficerowie niemieccy, opróżnili już dawno resztę piwnic szampańskich po swojej stronie i radziby uporać się do nowych pokładów, a tu halt! — Reims nie puszcza... Doktorze, a gdybyśmy tak — co za upał — wstąpili na zacną buteluńcię szampana? Pod Złotym Pawiem jest chłodno i zacisznie, tam mnie dobrze znają, piłem u nich niedawno po przyjaźni a w sekrecie pysznego zdobycznego Mumm’a, którego parę baryłek przeciekło jakimś cudem podziemnym z naszego frontu prosto do piwnic ojca Mayera. Obiecywaliśmy sobie kiedyś, że pogadamy przy szklance? Ja zapraszam... Będzie to dla mnie zaszczyt i dawno oczekiwana przyjemność... Idziemy, doktorze! Idziemy i już! Cóż to, doktór zapuszcza brodę? Odmienia mi to pana doktora w sposób niezmiernie ciekawy...
— Nie goliłem się od tygodnia, tak się jakoś złożyło, właśnie miałem wstąpić... Pan wybaczy...
— Nic pilnego, jak pan mógł wytrzymać przez tydzień, to cóż znaczy jedna lub druga godzina? Idziemy!
Claude dał się zaciągnąć. Zasiedli w ciemnym chłodnym kącie winiarni przy ledwie uchylonych okiennicach. Szampan był dobrze zamrożony i zna-
Strona:Żółty krzyż - T.III - Ostatni film Evy Evard (Andrzej Strug).djvu/128
Ta strona została przepisana.