kład, jak oni przezywają kucharza kompanijnego? Sierżanta? Pocztę połową?
— W tej materji jestem tyle mądry co i pan.
— Prawda, staję się roztargniony, ale ja wciąż rozpytuję wszystkich naokoło... Mam duże luki w mej noweli.
Byli już na przystani, Claude tylko czekał, że von Senden wsiądzie też na statek i przeprawi się wraz z nim na tamten brzeg, ale gdy parowczyki przybił do brzegu, zaczął się żegnać.
— Pragnąłbym od czasu do czasu...
— Owszem, z miłą chęcią, ale doprawdy jestem zbyt zajęty...
— Panie doktorze, znajdziemy jakąś wolną godzinkę... W „Goldener Pfau“ dobrze mnie znają, pan wie, na P 4, mają tam Rüdesheimera z wyjątkowego zbioru, zobaczy pan co to za cud!... Ach, jeszcze jedno, doktorze... Pan zna moją żonę, nie żyjemy ze sobą, ale pozostajemy w przyjacielskich stosunkach — czy pan ją widział w tych dniach? Gdzieś mi zginęła, od tygodnia niema jej w domu w Heidelbergu, ani tutaj u rodziców. Bardzo ruchliwe życie prowadzi moja była żonka...
— Ach, pani von Senden — nie wiedziałem, że to pańska małżonka. Raz jeden spotkałem panią von Senden bardzo przelotnie i to już dosyć dawno...
Stateczek odbijał od przystani, w tej chwili Claude przypomniał sobie imię ojca i w zdenerwowaniu o mało się nie wyrwał i nie zawołał o tem do pana von Senden, który ku niemu wywijał kape-
Strona:Żółty krzyż - T.III - Ostatni film Evy Evard (Andrzej Strug).djvu/13
Ta strona została przepisana.