Strona:Żółty krzyż - T.III - Ostatni film Evy Evard (Andrzej Strug).djvu/133

Ta strona została przepisana.

ukrytej, a nieprzyjaciel chciałby ja poznać za wszelką cenę, gdyż dzień w dzień morduje mu ona, oślepia i dusi tysiące ludzi. To jasne, że jest pan pod ścisłą obserwacją w Ludwigshafen, w Mannheim i zresztą wszędzie, gdzie pan się tylko ruszy. Dlatego pana ostrzegam przed tym starym łotrzykiem.
— Chyba się pan myli, sam pan się przyznał, że zanim pozwolono mi na wjazd do kraju, zajmował się pan gorliwie moją osobą w Genewie, dzięki czemu miałem przyjemność poznać pana, a jeżeli pan mnie raz wpuścił do kraju, to skądże teraz, gdy mnie tu dobrze poznano, mam podlegać obserwacji policyjnej?
— Mogły nadejść nowe informacje z Ameryki... Mogło się coś stać w Berlinie, w Paryżu... W sytuacjach jak pańska o każdej godzinie zagraża możliwość, że się coś stanic...
— Pan mnie podejrzewa?
— To pan jest strasznie podejrzliwy, do śmieszności! Czyż mówiłbym tak jak teraz, gdybym miał co do pana złe intencje? Czy przyznawałbym się, że śledziłem pana w Genewie i udawałem francuskiego dezertera? Przecież panby mnie i tak nie poznał, gdyż w ciągu tych kilku miesięcy zmieniłem się tak dalece, że starych znajomych przy spotkaniu muszę przekonywać, że to ja, własna żona mnie nie poznała...
— Bywają różne metody...
— O, bywają! To też, gdybym chciał wy-