Upłynęła minuta, w ciągu której Claude zdążył przerobić niezliczone mnóstwo myśli niezbędnych w tej chwili, a jeszcze więcej nanic niepotrzebnych i trwałby tak dalej bez końca, gdyby von Senden zniecierpliwiony nie walnął pięścią w stół, w jego głosie umyślnie przyciszonym brzmiał nakaz.
— Mais assez dormir, mon ami! Soyez donc sérieux...
— Moi? Je ne dormais point... Je vous écoutais...
— Nareszcie!.. Ale nie nadużywajmy twej boskiej mowy ojczystej, odłóżmy na inny raz ucztę przyjaźni.
— Co zamierzasz ze mną zrobić?
— Co ja mam z tobą zamierzać? Nic nie zamierzam! Jestem straszliwie szczęśliwy, że na ciebie patrzę... Jestem jak odrodzony... Staję się na nowo człowiekiem... Chcę być twoim przyjacielem... A ty?
— To spotkanie jest cudem... I gdyby los nas zetknął ze sobą po wojnie... Ale masz prawo zapytać, co ja tu robię — więc ci odpowiem!
— Nie trudź się, kochany! Głupiby się nie domyślił... Widać byłeś chemikiem czy oficerem gazowym, więc cię przysłali, abyś pochodził koło starego Wagera i jego kuchni — oczywista rzecz! Robiłeś swoje, mnie nic do tego, ale są inni, których to zanadto interesuje, musimy nad tem pomyśleć.
Strona:Żółty krzyż - T.III - Ostatni film Evy Evard (Andrzej Strug).djvu/146
Ta strona została przepisana.