czelny w rozmowie z mecenasem nie uznawał tej przypadłości za rzecz prawdziwie poważną, chory gotował się do ostatniej podróży i czynił to z zaparciem się siebie a nawet z heroizmem, gdyż on, od lat trzydziestu nieprzejednany radykał, wróg kościoła i osobisty przyjaciel pogromcy kongregacji, samego Combesa, który swojego czasu puszczał policję do szturmu na zabarykadowane kościoły — zdobył się jednak na bohaterską decyzję i przez spowiedź i ostatnie sakramenty pogodził się z księżmi a przez nich z Bogiem.
Prosił pozdrowić „naszą tragiczną heroinę“ i oznajmić jej, że do ostatniej swojej godziny będzie jej wierny i że, jeżeli umrze — co może Bóg w łasce swojej zechce jeszcze odwrócić — to niech wie, że jej stary przyjaciel poległ jako żołnierz na stanowisku w jej obronie.
— Pewnego dnia o zmierzchu zjawia się u mnie poczwara w ludzkiej postaci...
— Poczwara, co to znaczy?
— Mniejsza, kto on jest, nie wyjawię tego nikomu, aby nie zaszkodzić Evie... Stojąc na środku salonu lub latając jak warjat wzdłuż i wpoprzek, odpychając mnie od kontaktu, gdym chciał zrobić światło, wyrzucał ze siebie koszmarną opowieść... O czem, jak pan myśli, M-e Lourthier?
— Więc?
— O zbrodniach Evy Evard!
— Czy nie był to pewien oficer?
— Nie wiem, nic nie wiem! A gdybym nawet
Strona:Żółty krzyż - T.III - Ostatni film Evy Evard (Andrzej Strug).djvu/154
Ta strona została przepisana.