ką uraziła poczwarne, potężne bóstwo wojny. Gdyby, chcąc zakosztować wojny, zakradła się do okopów i, przebrana za żołnierza, wyszła wraz z innymi do ataku, mogłaby zginąć, odnieść ranę, lub bodaj wyjść cało — w jej osobliwym wyrafinowanym wypadzie na teren wałki spotkał ją los najgorszy, jakgdyby ktoś długo wybierał i układał dla niej mękę i karę tak, jak ongiś obmyślano tortury.
Chciała dokonać czegoś wielkiego — nie zrobiła nic. Chciała oszukać Niemców — Sittenfeld haniebnie wywiódł ją w pole. Z całej duszy pragnęła dopomóc Francuzom — siedzi, zamknięta przez nich w więzieniu, i kto wie, czy nie zginie z ich ręki. I ci, i tamci mają ją za wroga.
Komuż służyła?!
Własnej fantazji, jak zawsze i we wszystkiem w ciągu ostatnich dziesięciu lat swego górnego żywota — w sztuce, w sposobie życia, w peregrynacjach po szerokim świecie, w eksperymentach miłości. Ale wojna nie znosi, by z niej czyniono sobie zabawę — oto kardynalny błąd, oto jedyna wina Evy Evard. Za to musi zapłacić, za to trzeba dać głowę...
Strona:Żółty krzyż - T.III - Ostatni film Evy Evard (Andrzej Strug).djvu/167
Ta strona została przepisana.