zała oczami na starca, który szukał czegoś po ścianach i, nieznacznie drepcząc, boczkiem podsuwał się ku nim.
— Chodźmy, ten obrzydły dziadyga nie usłuchał rozkazu, już przedwczoraj zdjęto z pana obserwację, a ten się precz włóczy. Panie Helm, proszę się niczemu nie dziwić, ja muszę wszędzie mieć dobre stosunki, inaczej cóżbym mogła zrobić dla naszej sprawy? Nieprawdaż?
— Oczywiście!
— Mój szanowny ex-małżonek z pewnością nagadał już panu o mnie niestworzonych rzeczy... Od czasu jak się rozpił, obnosi mnie po wszystkich knajpach i wygaduje na mnie przed pierwszym lepszym, a cóż dopiero przed swym najnowszym nieodłącznym przyjacielem... Niech mu pan nie wierzy, to łgarz wierutny i chorobliwy mistyfikator, często również udaje pijanego, żeby wciągać ludzi w zwierzenia, a jak pochwyci nieostrożne słowo, donosi. To stary szpicel, ostrzegam pana! Jeszcze niedawno grasował w krajach neutralnych i miał jakie takie stanowisko, ale wyrzucono go za pijaństwo i teraz trzymają go tyle że z łaski i używają do podrzędnych kawałków. Co też może pana łączyć z taką kanalją?
— Co nas łączy? Właściwie nic, ot, przyczepi! się do mnie...
— Szpicel!
— Może być...
— Napewno! I pan z nim przesiaduje z lubością, czy on dla pana taki zajmujący?
Strona:Żółty krzyż - T.III - Ostatni film Evy Evard (Andrzej Strug).djvu/178
Ta strona została przepisana.