szych czasów. Nie upajał go już dawny, fantastyczny poemat zniszczenia, rozumował rozsądnie i niejako usprawiedliwiał się sam przed sobą, a w pewnej mierze i wobec potomności, z okrucieństwa, a raczej z fenomenalnej skuteczności nowej substancji, gdyż skróci ona wojnę conajmniej o parę miesięcy i oszczędzi setki tysięcy żywotów ludzkich.
Rozumował, jak szczery humanitarysta, postawiony wobec twardego obowiązku. Pod nową podnietą substancja „K“ była już niemal gotowa w jego mózgu... Ale postanowił dać jej inny znak dla markowania pocisków — nie wypadało wiązać tych spraw z imieniem Kurta, fanatycznego wroga wojny, który ze swoją nienawiścią żył, walczył i z nią zginął. Niechże nowy gaz zostanie w historji pod literą „R“, na cześć ukochanej córki, zdruzgotanej przez wojnę, jako symbol zemsty za jej krzywdę... Ale wnet porzucił i ten zamiar, nie licowało to z całą postacią duchową Rity, a nawet jakby jej urągało. Niechże ten nowy niemiecki bicz boży na wroga nosi poprostu znak swego twórcy, literę „W“, tak będzie najlepiej, a zresztą chyba słusznie mu się należy to niewinne upamiętnienie jego osoby.
W wagonie rozprawiano o nowem zwycięstwie, szeleściły gazety i mapy. Ożywienie, nadzwyczajne podniesienie ducha — opowiadano mnóstwo szczegółów ostatnich walk w Szampanji, piętrzyły się cyfry kolosalnych strat nieprzyjaciela, jeńców, zdobytych dział. Z chwili na chwilę oczekiwano upadku Reims. Za tydzień ma być ukończone przegru-
Strona:Żółty krzyż - T.III - Ostatni film Evy Evard (Andrzej Strug).djvu/21
Ta strona została przepisana.