— Nie znamy miasta, nie znamy języka...
— A i względem tego, że nie możemy w tym wypadku zdezerterować...
— Choćby co, to nas wnet wyłapią w tem mieście. W Paryżu nie to co u nas w Atabasca czy w Assiniboia...
— A masz przy sobie pieniądze?
— Nic nie mam, zabrali mi wszystko w więzieniu.
— No, chłopcy, wyładuj jeden z drugim co tam masz przy duszy! Żywo! A ty, pani, nie bój się, nadstaw swoje piękne rączki, nie będzie tego tak zanadto wiele...
Wtykali jej — funty, dolary, franki w papierkach, w srebrze, w bilonie. Patrzyli poczciwie, figlarnie, wesoło odwalając ten byczy kawał. Dawali jej dobre rady.
— Niech się pani skryje w jaką mysią norę i nie wyłazić na świat aż do końca wojny. Panią każdy na ulicy pozna, wezmą i złapią! Rozumie pani?
— Rozumiem!
— Ma pani gdzie taką dziurę?
— Znajdę!
— Ma tu pani pewnych ludzi?
— Jednego wystarczy! Najlepiej żeby taki co wie był sam jeden jedyny...
— Albo jaka baba morowa, co to słowa nie piśnie choćby ją krajali...
— No, dosyć na dziś! Chłopcy, odmarsz!
Strona:Żółty krzyż - T.III - Ostatni film Evy Evard (Andrzej Strug).djvu/211
Ta strona została przepisana.