Strona:Żółty krzyż - T.III - Ostatni film Evy Evard (Andrzej Strug).djvu/213

Ta strona została przepisana.

się, żeby uciec jaknajprędzej z tej strasznej pod więziennej ulicy, zatacza się, ślizga się, a choć się strasznie śpieszy, martwe czarne domy, które chce minąć, zdają się stać w miejscu... Jest w niej coś co ją zdradza, jakaś zatajona przekora igra w niej ze śmiertelną grozą położenia. Przystaje przed wystawą nędznej perfumerji i stara się w półmroku poczynającego się dnia odczytać napisy na pudełkach i flakonkach..
Prędzej! Prędzej! Odrywa się i biegnie, bot się obejrzeć za siebie, biegnie, gwałtownie traci siły — jeszcze kilka kroków i schroni się, przycupnie przed pościgiem jak obłąkana w zamkniętej bramie domu w płytkiej wnęce, gdzie niema żadnego ukrycia. Wie, że to nanic, ale boi się wybiec, nawet wychylić głowę i spojrzeć w ulicę. Wie, iż się gubi, że lada chwila zaalarmowana policja na motocyklach, na samochodach ze wszystkich komisarjatów Paryża zwali się całą obławą i osaczy dzielnicę St. Lazarc, wie, że jest już w sieci, a mimo to przystaje, dobywa z torebki lusterko...
Otrząsa się z obłędu, ciska lusterkiem o ścianę domu i wypada z bramy na ulicę. Po kilkunastu krokach staje jak wryta, spostrzega, że biegnie z powrotem w stronę więzienia. Zawraca i zlana polem, z zamętem w głowie pędzi, a modna wąska suknia nie da rozpuścić kroku, pęta ją w biegu jak w kajdanach...
Zbacza w pierwszą ulicę, patrzy na tabliczkę — rue Martel, zbacza w następną — rue des Petiles