Strona:Żółty krzyż - T.III - Ostatni film Evy Evard (Andrzej Strug).djvu/216

Ta strona została przepisana.

ciężko. Wszystko przepadło, cud wybawienia poszedł na marne. Nietylko nie wiedziała gdzie się podziać, ale nie mogła dalej postąpić kroku, tu już zostanie, wnet ją pochwycą na tej nieznanej ulicy — nędzny koniec... Koniec i kres, gdyż owładła nią zabójcza leniwa obojętność na własny los. Jej fatum nie da się oszukać żadnym wybiegiem, poco się dręczyć? Odwlec na parę godzin, na parę dni to co i tak musi się wypełnić? W wyobraźni jakgdyby poza nią mnożyły się nieprzeliczone możliwości ratunku, przebiegały setki, tysiące epizodów, walcząc ze sobą o lepsze, licytując się zawzięcie — chaos obrazów, a wszystkie jasne, zupełnie realne i niezawodne, zdumiewała ich prostota. A zdaleka już kusiła opowieść o szczęśliwych, spokojnych czasach po wojnie, gdy wyjdzie najaw pohańbiona prawda i przywróconą budzie cześć Evy Evard.
Napróżno uśmiechała się wizja dobrej przyszłości, Evie zdawało się, że w jej życiu dawno przeminęło już i to, tak, uratowała się, przeczekała wojnę w ukryciu, przeżyła rozgłośną na cały świat i na wieki niezatartą w czasach sprawę swej rehabilitacji. Z powrotem stała się bożyszczem wszystkich narodów kuli ziemskiej i znowu odegrała mnóstwo filmów... Minęły lata, teraz jest starą, bardzo starą, dawno zgasły uroda i sława i sama chęć do życia i oto stoi nad grobem — jakże śmiesznem byłoby żałować życia, tęsknić za chimerą ponownego bytu...
Usypiała, w nieprzemożonym bezwładzie dawała się osnuwać najsubtelniejszej przędzy, roztapiało