Strona:Żółty krzyż - T.III - Ostatni film Evy Evard (Andrzej Strug).djvu/231

Ta strona została przepisana.

Kyrie eleyson! Zdechnę gorzej niż potępieniec... Gorzej niż wściekły pies!
Uciekał z krzykiem, pędził wdół ulicy, gubiąc pokolei pelerynę, panamę, butelkę, gazetę. Eva szła pod górę w ciężkiem zamroczeniu, spływało ono od czarnej chmury, która sunęła na miasto z głuchym pomrukiem, z przebłyskami czerwonych łun. zerwał się zimny wicher, sypnęły kulki gradu i zatańczyły ochoczo po bruku. Zrobiło się ciemno, jakby noc zamierzała powrócić, aby osłonić ją przed ludźmi i dać jej czas. I burza jest bardzo w porę, sprzyjają jej wszystkie żywioły...
Oto plac. Pod daszkiem narożnej kawiarni schroniła się przed burzą garstka ludzi, dwaj robotnicy ze skrzynkami narzędzi, jarzyniarka ze swoim dwukolnym wózkiem, pachnącym cierpko marchwią i pietruszką, śmieciarz z wypchanym workiem, dwie dziewczyny uliczne. Jakiś stary obdartus w czerwonym szaliku i w sabotach na bosą nogę napróżno usiłował zapalić maleńki szczątek papierosa, oparzył sobie wargi i klął — Eva drgnęła, poznała go natychmiast, jego wspomnienie wydarło się z odmętu czasów i stanęło jak żywe, wydało jej się, że to było wczoraj. Grad już siekł mocno, przenikliwie terkocąc po blaszanym daszku, błysło i natychmiast trząsł pierwszy piorun, jedna z dziewczyn pisnęła cienkim głosem, zieleniarka przeżegnała się porywczo. Eva znalazła się na pustym moście Jéna ze starym w czerwonym szaliku, czas we mgnieniu oka cofnął się wstecz aż do zeszłej jesieni — wieczór,