mgła, czarna rzeka... Dopiero teraz zrozumiała, czego jej wówczas zakazywał pijany jarmarczny wróżbita.
Ogarniała ją zgroza. Znowu trzask pioruna. Szerokiemi falami obijają się pogrzmoty o mury miasta, w kawiarni dźwięczą szyby, wśród zamierającego huku peroruje z patosem znajomy głos. Maître Lourthier miażdży nieudolną intrygę i zwycięża sędziów, wyłamuje kraty więzienia, roztwiera przed nią wolny świat, przywraca życie... Zdaleka aż z pod St. Lazare dochodzi odgłos trąbki — czterech kanadyjskich żołnierzy biegnie przez plac zasłany gradem, znikają za rogiem... Pod daszkiem zjawia się policjant, otrzepuje się z kaszy gradowej, zsuwa z głowy kaptur, spojrzy i zaraz ją pozna... Drga pod nogami ziemia, pod ziemią toczy się żelazny huk — piąta rano — to jej zbawienie, pierwszy pociąg!
Wypada na plac, okrąża pomnik, co krok poślizguje się na twardych ziarnach gradu, tuż stacja metro z napisem „Clichy“... Z otworu schodów wyroił się tłum ludzi, z tłumu sterczą bagnety, pokazują się hełmy, wąsate twarze, białe odznaki żandarmów. Szaleństwo rozbiegartych myśli...
Nie zawahać się! Nie przystanąć! Iść prosto na żandarmów, przepchać się przez nich i schować się pod ziemią, nikt jej nie zaczepi, nie poznają...
Poznają! Uciekać ze wszystkich sił... Nikt jej nic dogoni... Będą strzelać, ale żaden nie trafi... Coraz ciemniej, wraca dobra noc... Biegnie całym pędem, już wie co zrobi, tuż w pobliżu jest cmentarz, skryje się w olbrzymiem mieście grobów, nikt jej
Strona:Żółty krzyż - T.III - Ostatni film Evy Evard (Andrzej Strug).djvu/232
Ta strona została przepisana.