nie znajdzie, tam ustaje wszelka władza i przemoc, i ludzkie bezprawie, i ludzkie prawo, umarli przyjmą skazaną na śmierć jak swoją, umarli wezmą ją między siebie, umarli ją osłonią...
Nagle poślizgnęła się w całym rozpędzie i rozbija się o bruk, chce się dźwignąć, ale już jest spętana, nie może się poruszyć — koniec.
Drgają bezsilne ręce, nogi, ogarnia ją sen, ciemność. Jak przez ścianę słyszy stłumione głosy, ktoś ją dźwiga z ziemi — to dobrzy, dobrzy ludzie... Niosą ją, tupocą, szepcą zdyszane oddechy... Dobrzy ludzie ją ratują... Oni ją ukryją, oni jej nie wydadzą...
Ale boi się otworzyć oczy... Czuje na wargach chłodny brzeg szklanki, zapach wina, wypija chciwie parę łyków... Czyjaś ręka głaszcze ją po głowie, przesuwa się pieszczotliwie po spotniałem czole, łzy serdecznego wzruszenia, łzy wdzięczności tryskają z pod zaciśniętych powiek... Szepce — dziękuję, dziękuję — ostrożnie roztwiera oczy...
Rozpływają się w nicości cmentarne drzewa, które jeszcze przed chwilą przemieszały się zielenią gałęzi poza czerwony mur. Przestrzeń ulicy zwarła się w ciasne cztery ściany, powała chmur obniżyła się zdumiewająco, tuż nad jej głową wisi rażące żółte światło. Nic nie rozumie, przymyka i roztwiera oczy...
Dwie zapłakane twarze — madame Pelouse i mademoiselle Tourly, a tam ich dwa łóżka... A to — krata w oknie.
Strona:Żółty krzyż - T.III - Ostatni film Evy Evard (Andrzej Strug).djvu/233
Ta strona została przepisana.