skazaną jadem i żółcią, reszta podawała wstrząsający fakt, nie wyrażając ani żalu, ani zadowolenia Pierwsze dni wielkiej ofensywy sprzymierzonych na Soissons i pierwsze oddawiendawna tryumfy zagłuszyły echa nieszczęsnego dramatu. Wśród niezliczonych wielbicieli Evy Evard, w zaprzyjaźnionych domach, które niegdyś w lepszych czasach ubiegały się o nią, unikano rozmów i rozważań w tej sprawie nad wyraz drażliwej, a zresztą bezprzykładnie zagmatwanej, bezprzedmiotowej, przesądzonej już ostatecznie w wyroku, od którego w toku wojny niema i nie może być odwołania.
Mówiono tedy o czem innem, a było o czem — nazajutrz po dniu święta narodowego, gdy pod Łukiem Tryumfalnym zgromadziły się wszystkie co do jednego okryte chwałą sztandary, naczelne dowództwo armij sprzymierzonych rozpoczęło generalne natarcie, otwierając ostatnią, końcową, za tym razem już nieodwołalnie decydującą fazę wojny, na samym wstępie uwieńczoną osiągnięciem linji Pernant — Neuilly — Saint-Front — Torcy i zdobyciem dziesięciu tysięcy jeńców i trzystu dział. Niemcy na terenie zajętym nad Marną i za Marną, zagrożeni w swoich komunikacjach, które wszystkie prowadziły przez Soissons, zmuszeni będą do Spiesznego wycofania się z pod Château Thierry, gdzie skupiała się ciężka groza, wisząca nad Paryżem od fatalnych dni zaskoczenia majowego, owego tryumfalnego „Friedenssturm“, który miał zmiażdżyć przeciwnika i wymusić twardy niemiecki pokój. Teraz,
Strona:Żółty krzyż - T.III - Ostatni film Evy Evard (Andrzej Strug).djvu/249
Ta strona została przepisana.