i dziękować Bogu za zachowanie życia, za te ocalone oczy, które ogarniają piękno dnia, przestwór i krasę świata.
Rozmowa dawno się urwała, raczej kłótnia — nie dalej, jak przed dwoma miesiącami Eva Evard siedziała razem z nimi na tej ławce... W przelotnem spotkaniu, w pustej rozmowie o niczem dała im chwilę, która w nich została pełna uroku, niezapomniana. Potem jak piorun wieść o niewiarogodncm oskarżeniu — więzienie, sąd, a dziś... Nie wierzyli oczom. Kapitan Kunert rozpłakał się, major Darbois klął sądy wojenne, domniemywał jakąś potworną brudną intrygę, wreszcie napomknął, że Eva Evard, kobieta o kulturze francuskiej, kobieta honoru, kobieta genjalna a do tego niezależna i miljonowo bogata, jest wyższą ponad haniebne oskarżenie, jakoby służyła Niemcom.
Od tego się zaczęło. Kapitan Kunert był urażony.
— Zapewne tkwi w tem jakieś potworne nieporozumienie, ale skąd hańba? Cóż byłoby haniebnego, gdyby, powiedzmy, Eva Evard rzeczywiście służyła sprawie niemieckiej? Ideowo, bezinteresownie...
— Niemcom?!
— Czyż to niemożliwe?
— Absurd!
— Więc już nikomu na całym świecie nie wolno mieć współczucia dla nas? Dla narodu o wielkiej kulturze, na który zawzięły się wszystkie potęgi, aby go zagłodzić, zniszczyć? Czyż właśnie w osobie Evy
Strona:Żółty krzyż - T.III - Ostatni film Evy Evard (Andrzej Strug).djvu/255
Ta strona została przepisana.