Strona:Żółty krzyż - T.III - Ostatni film Evy Evard (Andrzej Strug).djvu/266

Ta strona została przepisana.

izbie, pachnącej świeżem smolnem drzewem, wśród pisku, zgrzytu, jęku i wycia pił na tartakach — tragiczny Jean Valjean, święty biskup Myriel, męczeńska Cosette, potworny służalec prawa Javert... Ożyli z niepamięci lat i jednym skokiem przebyli czas od jej dzieciństwa ponad splątaną gęstwiną wydarzeń, zawodów, tryumfów, łez, radości, jej dziwnych kolei, mnóstwa ludzi, rozmaitych jej dróg, wszystkich stolic świata, ponad jej fenomenalną karjerą, ponad szczęściem i sławą, ponad wojną — i oto znowu są przy niej w ostatnich dniach żywota na dnie niedoli, zmiażdżonej przez nieludzkie prawo wojny, przy niej, odepchniętej przez ludzi — nieszczęsnej, zaprawdę godnej pióra ich nieśmiertelnego twórcy.
Z początku słuchała ze wzruszeniem, później często gubiła wątek i odchodziła we własne myśli, losy bohaterów, obrazy, zwroty fabuły, znajome imiona, znajome niespodzianki powieści snuły się poza nią, gasły i wynurzały się jak opowiadanie, które słyszy się we śnie. Odgradzało ją ono jak zasłona od prawdziwego świata, od czasu i miejsca. Nic jej nie przeszkadzało rozważać w sobie rzeczy nowe, trudne, niewyrażalne, które wzbierały i mnożyły się dokoła jasnej, prostej prawdy o nadchodzącej śmierci. Nietylko już się była pogodziła ze śmiercią, ale pożądała jej całą swoją istotą i gdyby stał się cud — nieprawdopodobny akt łaski, lub gdyby generał Pétain, wódz naczelny armij francuskich, nie zatwierdził wyroku — byłby to dla niej okropny cios. Wrócić do życia? Do więzienia na długie lata, może