Strona:Żółty krzyż - T.III - Ostatni film Evy Evard (Andrzej Strug).djvu/275

Ta strona została przepisana.

w proroczej wizji ani w godzinie twórczego natchnienia, nie da się wyrazić w paru tezach i w tyluż artykułach broszury. Czuł ją w sobie całą swoją istotą jak matka w łonie dziecię przyjść mające i wiedział jak każda matka, że trzeba długiego czasu i zmagania się ze sobą w cierpieniach, by wypełniło się misterjum stworzenia nowego życia. Zanim to się dokona, należy w szeregu prac, wypadów w głęboki teren wojny, przeprowadzić badania jej dzikich ostępów, zagłębić się w nią jak w mroki puszczy straszliwej i mylnej, krążyć, błądzić, wracać i powracać, aby wreszcie dotrzeć do jej ukrytego jądra i wydrzeć jej tajemnicę.
Napisze mnóstwo opowiadań — studjów, gdzie da upust swej nieokiełznanej wyobraźni, ale wśród jego fikcyj i ludzi zmyślonych nie będzie literackiego ozdabiania i pogłębiania faktów, czyli wewnętrznego fałszu — od tego są inni, zawodowi poeci, ongiś mistrze gęsiego pióra a obecnie watermana lub maszyny do pisania, w istocie zawsze ci sami, z powołania i z tchórzostwa unikający prawdy, dotknięci fobią rzeczywistości. Von Senden nie będzie u nich szukał wzorów, nic zaimponuje mu żadne głośne imię, bo każdy z mistrzów natychmiast potknie się i nakryje się nogami, niech się tylko zapędzi na zdradliwy teren wojny.
Von Senden, chwała Bogu. nic umie pisać, von Senden nie wpadnie w słowochwalstwo kunsztu literackiego ani w inne zalety obowiązujące i nałogowe w tym wysokim zawodzie. Słowem, początkujący