Strona:Żółty krzyż - T.III - Ostatni film Evy Evard (Andrzej Strug).djvu/301

Ta strona została przepisana.

Nieprzyjemności z Paryża, z Ministerstwa, z Izby Deputowanych i nieprzyjemności ze wszystkich odcinków frontu. Wszystkie sprawy wielkie, małe, miłe, niemiłe lub poprostu nudne, wszystkie i każda z nich przybierały wkońcu postać kartki papieru, kilku kartek, zeszytu lub całego naręcza papieru z załącznikami, dokumentami, tablicami cyfr, spisami setek nazwisk, wykresami graficznemi, mapami, z zaopinjowaniem całej drabiny hierarchicznej i z Bóg wie czem jeszcze.
Wzdychał, pomrukiwał, czasami zaklął po żołniersku, czytał pilnie lub szybko przewracał kartki maszynowego pisma, podpisywał i odkładał, podpisywał i odkładał. Stos szarych teczek po lewej ręce obniżał się niechętnie, stos po prawej urastał raczej teoretycznie, gdyż winien był tak się zachowywać, ale czynił to całkiem niedostrzegalnie.
Zegar wskazywał już dziewiętnastą, za pół godziny już tu będzie stary pan, ten się nie spóźni, nie da mu bodaj dziesięciu minut wytchnienia. Z czem też przybywa dzisiaj? Generał nie spodziewał się po tej wizycie wiele przyjemnego — dzisiaj nie był nawet ciekaw nowych intryg i plotek paryskich ze szczytu Olimpu, omglonego tajemnicami stanu, ani kąsających zjadliwych sarkazmów starego szydercy, ani jego nieporównanych dowcipów.
Dziś chciałby nadewszystko odpocząć — ot, zaraz kazać zaprzęgać i łagodnym truchcikiem pojechać polnemi drogami wślad za tem słońcem, chylącem się ku zachodowi, między płaskie pagórki, pachnące