świeżem ścierniskiem, usiane stertami, kępami zarośli, pokreślone smugami zieleni — koniczyny, kartofli, winnic... Zobaczyć na własne oczy, przekonać się, że została jeszcze na świecie odrobina prawdziwego życia, że, pomimo wszystko, pracuje ktoś na polach Francji, że jest gdzieś niesplugawiony zakątek świata, bez ruin, zgliszcz i rozstrzelanych lasów, bez okopów, bez chmur żołnierstwa, bez wycia pocisków, bez rannych i trupów, bez punktów opatrunkowych i przyfrontowych cmentarzy... Bodaj na jedną godzinę — do djabła — zapomnieć o wojnie...
Na dzisiaj nic z tego. Generał postawił jeszcze jeden podpis, odrzucił wiązkę papieru, wstał, przeciągnął się, zaklął, ziewnął. Wszystkiemi czterema oknami pchał się uroczy, pogodny świat, senne sielskie tchnienie płaskowzgórza La Brie, ruiny twierdzy średniowiecznej, kwadratowa, prarzymska wieża Cezara, bizantyjska bazylika św. Kiryaka, a wszędzie smukłe topole, wystrzelające ponad niskie dachy miasteczka...
Generał opadł z powrotem na fotel, wsparł się na rękach, przymknął znużone oczy i przemordowana pracą, skołatana troskami głowa zaćmiła się na chwilę w półsennem zapomnieniu. Ogrom rzeczy, której przewodził, ciężar odpowiedzialności za straszną grę o zwycięstwo, nawał spraw trudnych i natarczywych, które wisiały nad nim, czekając decyzji, cały jego byt górny, wspaniały i męczeński — wszystko zamąciło się w nim, oddaliło się i zagasło. Chwila żołnierskiego snu, owe napoleońskie trzy
Strona:Żółty krzyż - T.III - Ostatni film Evy Evard (Andrzej Strug).djvu/302
Ta strona została przepisana.