jeszcze głupie ceremonje z takim Caillaux — w każdym razie siedzi i będzie siedział do końca wojny... Ale bronić wyraźnego zbrodniarza? Odciążać go za wszelką cenę, bodaj za cenę honoru? Dlaczego? Bo był ministrem spraw wewnętrznych i zna pewne rzeczy przykre i różne świństwa. I kto, kto?! Ribot!... Viviani!... I Briand — ten Arystydes... Zapowiadam panu zgóry, że jeżeli Wysoki Trybunał Senatu poważy się... Nie, to niemożliwe — bo z dwóch strachów strach przede mną przeważy w tych przegniłych senatorach...
— Pan minister spraw wewnętrznych czuwa...
— Ignace robi co może, ale, niestety, nie wypada mu zagrozić aresztem panom członkom Wysosokiego Trybunału... Mówię — niestety...
Generałowi pomimo całej jego sztuki i chytrości nie udało się odwrócić uwagi premjera od rzeczy przykrych, które na kilka godzin winny były pozostać za nimi w tym Paryżu, od którego oddalali się z szybkością sześćdziesięciu kilometrów na godzinę. Celem wycieczki do Provins było właśnie wyrwanie go z ciężkiej atmosfery spraw aktualnych, aby wypoczął choć trochę przed jutrzejszem posiedzeniem Izby Deputowanych, które nie zapowiadało się zbyt przyjemnie.
— Co pan sądzi, jak też będzie jutro o tej porze?
— Pogoda murowana. Dla wojny w pełnym ruchu jeszcze kilka takich pięknych dni...
Strona:Żółty krzyż - T.III - Ostatni film Evy Evard (Andrzej Strug).djvu/306
Ta strona została przepisana.