Strona:Żółty krzyż - T.III - Ostatni film Evy Evard (Andrzej Strug).djvu/313

Ta strona została przepisana.

Czas hartuje człowieka, ale czas go również zżera, nie przypadkiem ustaliła się znana terminologja wśród naszych, pożal się Boże, teoretyków, obłąkana idea d’une guerre d’usure — wojny na zużycie, oczywiście sił fizycznych i moralnych u przeciwnika... Zapomniano, że sami zużywamy się również, mała rzecz... Ja o tem pamiętałem i pamiętam. Wiem, że trzeba się śpieszyć i walczyć z rozpędem, z całą zajadłością, ale wiem zarazem, że teraz właśnie trzeba dziesięć razy pomyśleć, zanim się zażąda od żołnierza więcej ponad jego możność i ponad nieodzowną konieczność położenia. Tylko przy zachowaniu najwyższej oględności pod tym względem zdołamy osiągnąć zwycięstwo.
— Panie generale, jak panu dobrze wiadomo nic mieszam się nigdy do działań wojennych, ja tylko organizuję siłę kraju i przez to pracuję dla zwycięstwa... Ale powiem po swojemu, prosto z mostu, że nie spodziewałem się usłyszeć podobnych słów od naczelnego wodza armji francuskiej! Oględność w końcowej fazie wojny? Kiedy trzeba korzystać z każdej godziny czasu i gnać nieprzyjaciela, nie dając mu chwili wytchnienia? Kiedy trzeba rozwinąć w armji do najwyższego maximum psychikę ofensywy? Nie oglądać się na nic a przeć naprzód i naprzód...
— Panie prezydencie, przez całe cztery lata popełnialiśmy straszliwe błędy. Po wielokroć nadużyliśmy bez koniecznej potrzeby, nieraz poprostu lekkomyślnie i ponad wszelką miarę krwi żołnierza